Śląsk Wrocław Śląskopedia



Ekstraklasa, 11. kolejka - 31.10.2008, 20:00, widzów: 4000, sędzia: Marcin Borski (Warszawa)

ŁKS ŁÓDŹ - ŚLĄSK WROCŁAW 0:0

ŁKS: Bogusław Wyparło - Mladen Kašćelan, Dejan Ognjanović, Marcin Adamski, Adam Marciniak, Jakub Biskup (75-Dariusz Stachowiak), Labinot Haliti, Paweł Drumlak (84-Mariusz Mowlik), Wahan Geworgjan, Gábor Vayer (75-Adam Czerkas), Rafał Kujawa

ŚLĄSK: Jacek Banaszyński - Tadeusz Socha (89-Zbigniew Wójcik), Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Krzysztof Wołczek, Krzysztof Ostrowski, Dariusz Sztylka, Sebastian Dudek, Sebastian Mila (60-Vuk Sotirović), Janusz Gancarczyk, Krzysztof Ulatowski

pozycja w tabeli: 6


MEDIA O MECZU

Cieszy nawet remis (Gazeta Wrocławska, 2.11.2008)

Nie możesz wygrać, zremisuj. To futbolowe porzekadło mocno wzięli sobie do serca piłkarze Śląska. W piątkowy wieczór w Łodzi zwyciężyć im się nie udało, więc przywieźli do Wrocławia punkt. Dzięki temu remisowi wydłużyli swoją serię bez porażki do siedmiu spotkań z rzędu!

Trener Śląska był zadowolony z podziału punktów w meczu z ŁKS-em, bo jego zespół utrzymał się w czołówce ligi.

- To, że łodzianie są w dolnych rejonach tabeli, jest złudne i proszę nie traktować tych słów jako kurtuazję - mówił po piątkowym spotkaniu Ryszard Tarasiewicz. - Rywal był dobrze zorganizowany i szybko rozgrywał akcje. Śląsk gra tak samo, zarówno u siebie, jak i na wyjazdach, co jest rzadkością w naszej ekstraklasie. Dziś również graliśmy tak, jak w innych meczach, a to, że Sebastianowie Mila i Dudek niedawno chorowali, nie miało znaczenia - dodawał.

Można się jednak zastanawiać, jaki przebieg miałoby piątkowe spotkanie, gdyby nie epidemia grypy, która ostatnio nawiedziła wrocławian. Do Łodzi nie pojechali Tomasz Szewczuk, Wojciech Kaczmarek, Antoni Łukasiewicz i Remigiusz Sobociński. A Mila i Dudek wyszli na murawę niemal prosto z łóżek. Mila zresztą nie dotrwał do końcowego gwizdka i został zmieniony przez innego rekonwalescenta - Vuka Sotirovicia.

Mimo tych osłabień Śląsk od początku mocno przycisnął gospodarzy. Jak zwykle dużo zamieszania pod bramką rywali robił Janusz Gancarczyk. Niestety, skrzydłowy WKS-u miał w piątek rozregulowany celownik i nie stwarzał aż takiego zagrożenia, jak w poprzednich spotkaniach.

Swoje szanse mieli za to inni. Już na samym początku Bogusława Wyparłę próbował zaskoczyć Mila, ale uderzył zbyt lekko. Z kolei zbyt mocno - i przy tym niecelnie - strzelał Dariusz Sztylka. ŁKS potrafił odpowiedzieć tylko raz - Labinot Haliti huknął jak z armaty, a Jacek Banaszyński z trudem przeniósł piłkę nad poprzeczką.

Właśnie Banaszyński w drugiej połowie zasłużył na miano najlepszego gracza Śląska. Niestety, głównie dlatego, że z minuty na minutę ŁKS grał coraz odważniej, a koledzy Banaszyńskiego rzadziej zapędzali się w okolice pola karnego łodzian. Tak naprawdę goście stworzyli w drugiej odsłonie dwie groźne sytuacje: najpierw tuż obok słupka główkował Piotr Celeban, potem z rzutu wolnego Wyparłę próbował zaskoczyć Sotirović. W tym czasie bramkarz Śląska wyszedł obronną ręką m.in. z dwóch akcji młodego Rafała Kujawy, na którym coraz częściej spoczywa ciężar gry ofensywnej łódzkiego zespołu.

Jednak prawdziwego wyczynu Banaszyński dokonał w drugiej minucie doliczonego czasu gry, wygrywając pojedynek sam na sam z Adamem Czerkasem. Piłkę do pustej już bramki próbował jeszcze skierować Wahan Geworgian, ale trochę się zawahał i trafił prosto w nogę ofiarnie interweniującego Celebana. Chwilę później sędzia odgwizdał koniec zawodów.

- Z bezbramkowego remisu u siebie z Legią byłem bardzo zadowolony - powiedział Marek Chojnacki. - Natomiast po meczu ze Śląskiem czuję niedosyt. Remisami daleko nie zajedziemy. Przeplatają je mecze, w których opuszcza nas szczęście i co strzał, to wpada do naszej siatki - narzekał opiekun ŁKS-u.

- Nie gramy zachowawczo - najwyraźniej nawiązywał do niedawnej wymiany zdań z Franciszkiem Smudą trener Śląska. - Daj Boże każdej drużynie, żeby grała tak odważnie, jak my - stwierdził Ryszard Tarasiewicz.

Na koniec słówko o sędziowaniu. Po raz kolejny w karierze nie popisał się Marcin Borski. Nie kwapił się do upominania kartkami graczy ŁKS-u za groźne faule, a gdy na jego oczach został ścięty Janusz Gancarczyk, Borski pokazał, że rywal trafił w piłkę, a nie w nogi. Dobrze, że FIFA umieściła go w specjalnym programie doskonalenia dla najzdolniejszych arbitrów. To daje nadzieję na rychłą poprawę.

Michał Mazur, Marek Kondraciuk