Śląsk Wrocław Śląskopedia



Superpuchar Polski, - 12.08.2012, 16:30, widzów: 5000, sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)

LEGIA WARSZAWA - ŚLĄSK WROCŁAW 1:1 (0:1)

LEGIA: Dusan Kuciak - Jakub Rzeźniczak, Artur Jędrzejczyk, Inaki Astiz, Jakub Wawrzyniak (70-Marko Suler), Michał Kucharczyk (46-Miroslav Radović), Ivica Vrdoljak, Janusz Gol (46-Danijel Ljuboja), Dominik Furman (70-Daniel Łukasik), Michał Żyro (46-Jakub Kosecki), Marek Saganowski

ŚLĄSK: Rafał Gikiewicz - Tadeusz Socha, Marcin Kowalczyk, Tomasz Jodłowiec, Mariusz Pawelec, Dalibor Stevanović (74-Mateusz Cetnarski), Rok Elsner (75-Przemysław Kaźmierczak), Waldemar Sobota, Sebastian Mila, Sylwester Patejuk (87-Łukasz Gikiewicz), Cristián Omar Díaz (46-Johan Voskamp)

uwagi: w regulaminowym czasie 1:1; w rzutach karnych 4:2 dla Śląska; karne: 1:0 Sebastian Mila, 1:1 Jakub Rzeźniczak, 2:1 Waldemar Sobota, (2:1 Marek Saganowski - nad bramką), 3:1 Marcin Kowalczyk, (3:1 Miroslav Radović - obroniony), (3:1 Tomasz Jodłowiec - obroniony), 3:2 Danijel Ljuboja, 4:2 Mateusz Cetnarski. Spotkanie odbyło się na stadionie Legii, formalnym gospodarzem był Śląsk.


MEDIA O MECZU

Ciąg dalszy superkpiny z Superpucharu Polski (Gazeta Wrocławska, 13.08.2012)

Kpiny z Superpucharu Polski ciąg dalszy. Bo tylko tak można nazwać to, co działo się na Łazienkowskiej. Pomijamy już w tej chwili poziom sportowy (o tym później), ale cały marketing i zainteresowanie tym meczem przypominało bardziej finał pucharu okręgowego niż spotkanie, które otwiera sezon. Na trybunach garstka widzów. Pora -piknikowa, w godzinie olimpijskiego finału siatkarzy (chociaż bez Polaków). Zasady: trzy zmiany w przerwie plus trzy w drugiej połowie. Dodatkowo bez dogrywki, tylko w razie remisu, od razu karne. No i jeszcze boisko należało do jednej ze stron. Neutralności brak. Pojedynek towarzyski niemalże. Ku uciesze wrocławskich fanów na szczęście zakończony wygraną przyjezdnych.

Jakby tego było mało, to jeszcze Jan Urban na ławce rezerwowych posadził swoich asów: Miroslava Radovicia i Daniela Ljuboję. Tak jakby odpuścił trochę na początku. No i go pokarało.

Sam mecz był nawet ciekawym widowiskiem. Legia przeważała od początku, ale Śląsk tym razem skutecznie się bronił. Miał też w bramce Rafała Gikiewicza, który kilka razy fenomenalnie powstrzymywał zawodników drużyny przeciwnej. Dał znów sygnał Orestowi Lenczykowi, że wcale nie czuje się gorszy od Mariana Kelemena. I słusznie.

WKS umiejętnie także kontratakował. No i pierwszy strzelił bramkę. Oczywiście po stałym fragmencie gry. Gol był właściwie identyczny do tego, jakiego udało się wbić w Krakowie Wiśle w ostatnim spotkaniu minionego sezonu. Dośrodkowywał Sebastian Mila, a głową trafił nie kto inny jak Rok Elsner. Trener Urban widząc, że nie wszystko idzie po jego myśli, już w przerwie wprowadził swoich gwiazdorów: Radovicia, Ljuboję i młodego Jakuba Koseckiego. Wyrównał ten drugi świetnym uderzeniem z rzutu wolnego, bardzo podobnym do tego, jakim, niestety, popisał się kilka miesięcy wcześniej we Wrocławiu.

Legioniści potem rzucili wszystko na jedną szalę, ale że się odsłonili, to goście też mieli swoje szanse. Było trochę walki, garść strzałów, sporo zaangażowania. Tylko emocji na trybunach brak. Ostatecznie doszło do karnych (bez dogrywki). Tam Gikiewicz najpierw obronił strzał Saganowskiego, a gdy sędzia kazał powtórzyć jedenastkę, to doświadczony snajper przestrzelił. Potem - jeszcze efektowniej - sparował uderzenie Radovicia. Nie miało już znaczenia pudło Tomasza Jodłowca, bo wszystko zakończył płaskim uderzeniem Mateusz Cetnarski.

Całości widowiska - sportowo dość interesującego - dopełniła żenująca ceremonia dekoracji. Niebyło ani prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, ani prezesa Ekstraklasy SA, ani... kibiców. Nie wygrała przecież ich (warszawska) drużyna, a przyjezdni więc wyszli ze stadionu. Piłkarze Śląska i tak się cieszyli.

A i Orest Lenczyk był szeroko uśmiechnięty.

Zawodnicy po meczu nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami, bo się na nich... obrazili. Tylko Sebastian Mila przyszedł na konferencję prasową. Mateusz Cetnarski rzucił natomiast: - Poczytajcie sobie, co pisaliście o nas przez ostatnie dwa tygodnie, to zrozumiecie.

Jakub Guder