Śląsk Wrocław Śląskopedia



T-Mobile Ekstraklasa, 1. kolejka - 21.07.2013, 15:30, widzów: 8678, sędzia: Marcin Borski (Warszawa)

KORONA KIELCE - ŚLĄSK WROCŁAW 0:0

KORONA: Zbigniew Małkowski - Paweł Golański, Piotr Malarczyk, Staňo, Tomasz Lisowski, Paweł Sobolewski, Vlastimir Jovanović, Artur Lenartowski (79-Paweł Zawistowski), Michal Janota (63- Łukasz Sierpina), Jacek Kiełb, Daniel Gołębiewski (75-Kamil Kuzera)

ŚLĄSK: Rafał Gikiewicz - Tadeusz Socha (46-Krzysztof Ostrowski), Mariusz Pawelec, Adam Kokoszka, Amir Spahić (83-Sylwester Patejuk), Tomasz Hołota, Przemysław Kaźmierczak, Waldemar Sobota, Sebastian Mila, Sebino Plaku, Marco Paixao (72-Dudu Paraiba)

pozycja w tabeli: 9


MEDIA O MECZU

W lidze trudniej niż w Europie (Gazeta Wrocławska, 22.07.2013)

Śląsk Wrocław jeszcze nigdy w historii nie wygrał w lidze w Kielcach. Nie udało się także wczoraj. To jednak trudny teren, więc punkt po bezbramkowym remisie na inaugurację ligi jest cenny. Gorzej, że WKS nie zachwycił stylem.

Stanislav Levy w wyjściowym składzie dokonał czterech zmian w porównaniu do pucharowego meczu z Rudar Pljevlja. Na skrzydle zamiast Sylwestra Patejuka zagrał Sebino Plaku. W środku pola nie oglądaliśmy Dalibora Stevanovicia. Zastępował go Tomasz Hołota.

Czeski szkoleniowiec wymienił także boki obrony, posyłając w bój piłkarzy - przynajmniej w założeniu - którzy mieli bardziej skupić się na zadaniach czysto defensywnych, niż rajdach na połowie przeciwnika. Wystawił wobec tego Amira Spahicia i Tadeusza Sochę, ale - jak się miało później okazać - pomylił się szczególnie w przypadku tego drugiego.

Lepiej spotkanie zaczęła Korona, która pierwszą okazję miała już w drugiej minucie, ale potężny strzał Pawła Sobolewskiego przyjął na ciało Amir Spahić. Pięć minut później ledwie kilku centymetrów zabrakło, by piłki głową sięgnął Artur Lenartowski po podaniu Piotra Malarczyka. Piłkarze Leszka Ojrzyńskiego już od pierwszych minut pokazywali, że nie stracili nic z zadziorności, z której zasłynęli w poprzednim sezonie. Grali szybko, agresywnie, dobrym pressingiem. Śląsk tymczasem raził chaotycznością i zdecydowanie przegrywał walkę w środku pola, gdzie miał mnóstwo strat. Na dodatek na naszym prawym skrzydle szalał Jacek Kiełb, z którym - z upływem minut - coraz gorzej radził sobie Socha, wspierany przez równie niepewnego Mariusza Pawelca. Gospodarze szybko zorientowali się, że z tej strony boiska mają przewagę i właściwie nie przeprowadzali akcji na skrzydle, które zabezpieczał Spahić.

WKS pierwszy celny strzał na bramkę oddał w ostatniej minucie pierwszej części gry. Sebastian Mila świetnie prostopadle podał do wchodzącego w pole karne Sebino Plaku, Albańczyk uderzył po ziemi w długi róg bramki, ale nogą piłkę wybił Zbigniew Małkowski.

- Zostawiliśmy piłkarzom Korony za dużo miejsca. Na szczęście, nie straciliśmy bramki. W drugiej połowie musimy zagrać zdecydowanie lepiej - mówił w przerwie Tomasz Hołota.

Stanislav Levy doskonale widział, co się dzieje i na drugą połowę nie wpuścił już Sochy. Zastąpił go Krzysztof Ostrowski. Pierwsze 10 min drugiej części zdecydowanie należało do Śląska. Swoją szansę miał m.in. Marco Paixao, ale potem gra się wyrównała. Złocisto-krwiści nie mieli już tyle sił, co w pierwszej połowie, ale wrocławianie wciąż musieli uważać. Trochę wiatru zrobił Łukasz Sierpina, który wszedł na plac boju w 64 min. Wyszedł nawet sam na sam przed Rafała Gikiewicza i co prawda boczny arbiter podniósł chorągiewkę, ale telewizyjne powtórki pokazały, że można było mieć spore wątpliwości co do tej decyzji.

Levy chciał pod koniec zagrać o całą pulę, bo najpierw wprowadził Dudu, a potem jeszcze Patejuka, ale wynik do ostatniego gwizdka się już nie zmienił.

- Do przerwy mogliśmy się podobać, mieliśmy więcej sytuacji. W drugiej połowie opadliśmy trochę z sił. Trzeba przyjąć ten wynik. Ważne, że nie straciliśmy bramki. Pewien niedosyt jednak został - komentował spotkanie na gorąco Michał Janota.

- Szkoda, że nie udało się strzelić gola. Jeden punkt na inaugurację jest jednak ważny. W Kielcach zawsze nam się ciężko grało. Musimy trenować i jestem pewien, że jeszcze nieraz pokażemy, że potrafimy grać w piłkę - mówił Rafał Gikiewicz, który w bramce znów spisywał się pewnie.

Jeśli ktoś zadawał sobie w czwartek pytanie, czy WKS zagrał tak dobrze, czy może raczej to rywale z Czarnogóry prezentowali mierny poziom, to chyba znalazł odpowiedź. Punkt w Kielcach - z agresywnie grającą Koroną - jest cenny, ale do poprawy pozostało jeszcze sporo. No i Marco Paixao na swoje nazwisko w Polsce musi jeszcze popracować. Wczoraj na wiele mu obrońcy nie pozwolili.

Teraz czas na rewanż w Lidze Europy. Mecz z Rudarem w Podgoricy już w czwartek. Spotkanie pokaże Polsat Sport (godz. 17.30).

Jakub Guder