Śląsk Wrocław Śląskopedia



Puchar Polski, 1/16 finału - 17.08.2013, 15:30, widzów: 3000, sędzia: Wojciech Krztoń (Olsztyn)

STAL STALOWA WOLA - ŚLĄSK WROCŁAW 1:3 (:)

STAL: Tomasz Wietecha - Adrian Bartkiewicz, Michał Czarny, Michał Bogacz, Mateusz Kantor (90-Tomasz Majowicz), Radosław Mikołajczak, Mateusz Argasiński, Wojciech Reiman, Damian Łanucha, Sylwester Sikorski (66-Artur Cebula), Tomasz Płonka (46-Damian Juda)

ŚLĄSK: Rafał Gikiewicz - Krzysztof Ostrowski (81-Mateusz Cetnarski), Mariusz Pawelec, Oded Gavish, Amir Spahić (60-Dudu Paraiba), Tomasz Hołota, Dalibor Stevanović (76-Jakub Więzik), Sebino Plaku, Sebastian Mila, Sylwester Patejuk, Marco Paixao


MEDIA O MECZU

Śląsk o krok od kompromitacji. Ratownikiem znów Tomasz Hołota (Gazeta Wrocławska, 19.08.2013)

Finalista poprzedniej edycji Pucharu Polski Śląsk Wrocław sporo się musiał namęczyć w sobotę, aby awansować do 1/8 Pucharu Polski. II-ligową Stal Stalową Wolę wyeliminował dopiero po dogrywce. Więcej: WKS do 85 minuty był za burtą PP, bo przegrywał 0:1.

Za pierwszą połowę wrocławianie powinni gospodarzom kupić wielki bukiet kwiatów i dołączyć do niego liścik z podziękowaniami. Tak naprawdę, gdyby piłkarze Stanislava Levego schodzili na przerwę z bagażem trzech bramek, to nie powinni mieć do nikogo pretensji. Już w pierwszym kwadransie Rafała Gikiewicza dwukrotnie mógł - a nawet powinien! - pokonać Tomasz Płonka. Raz jednak uderzył w golkipera, wcześniej na pomoc przyszedł Mariusz Pawelec. To był chyba zresztą jeden z najbardziej wyróżniających się zawodników Levego, co nie świadczy najlepiej o Śląsku w potyczce z rywalem II-ligowym. W 41 minucie szansę miał Wojciech Reiman - jedyny piłkarz w Stali z ekstraklasową przeszłością. Minimalnie spudłował.

Pierwszy strzał na bramkę WKS oddał dopiero w ostatniej minucie pierwszej części. Najpierw Sebastian Mila, będąc w polu karnym, z ostrego kąta trafił w poprzeczkę, a dobitkę Sebino Plaku obronił 35-letni golkiper Stali Tomasz Wietecha. To też był w dużej mierze bohater drugiej połowy spotkania. We wrocławskiej szatni musiało chyba paść kilka ostrych słów, bo Śląsk po wznowieniu gry zaatakował z animuszem. Kapitalną okazję w 54 minucie miał Marco Paixao, który wyszedł przed Wietechę i próbował przerzucić nad nim piłkę, ale golkiper miejscowych był czujny.

Niestety, w 72 minucie to Stal wyszła na prowadzenie. Po rzucie rożnym wykonywanym przez Mateusza Argasińskiego najwyżej w polu karnym wyskoczył Michał Bogacz i uderzeniem głową pokonał Gikiewicza. Podenerwowany trener Levy postawił wszystko na jedną kartkę. Ławka rezerwowych nie była jego atutem, bo zarówno Waldemar Sobota, jak i Przemysław Kaźmierczak zostali we Wrocławiu. Weszli jednak Dudu (za słabo dysponowanego Spahicia), a także Mateusz Cetnarski (był to jego pierwszy oficjalny mecz w tym sezonie) oraz Jakub Więzik.

WKS przeszedł na ustawienie z trzema defensorami. Nacierał raz za razem, ale efekt przyszedł dopiero na pięć minut przed końcem meczu, kiedy to ładnym wolejem popisał się Tomasz Hołota. Defensywny pomocnik znów zatem uratował Śląsk. Kilka dni wcześniej zapewnił wrocławianom remis w starciu z Pogonią Szczecin. Piłkę meczową w 88 min miał Paixao, ale kolejny raz przegrał pojedynek z Wietechą.

W dogrywce Stal opadła z sił, a przyjezdni atakowali. W pierwszym kwadransie dodatkowego czasu gry najlepszą sytuację miał Cetnarski. W 111 min pomocnik zanotował asystę, a do siatki wreszcie trafił Paixao. Przez chwilę było nerwowo, bo gospodarze liczyli jeszcze na wyrównanie i Gikiewicz musiał dwa razy interweniować. Awans piłkarzy Levego przypieczętował na dwie minuty przed końcem Więzik, strzelając swojego pierwszego gola w oficjalnym meczu w barwach WKS-u.

- Gratuluję Śląskowi awansu i mam nadzieję, że uda mu się wyeliminować Sevillę. Dla nas to było wielka przygoda, która dzisiaj się skończyła. Chcę podziękować swoim zawodnikom, bo zagrali na 150 procent swoich możliwości. Możemy się cieszyć i być dumni z tego, że nawiązaliśmy wyrównaną walkę z brązowym medalistą ekstraklasy - komentował mecz trener Stali Paweł Wtorek.

- Nie spodziewałem się tego, że będziemy grali 30 minut dłużej. W kontekście spotkania z Sevillą FC może być to bardzo istotne. Ten mecz kosztował nas bowiem jeszcze więcej sił niż spotkania ekstraklasy. Ciężko przy takiej temperaturze biega się przez 120 minut. Oczywiście, nie zakładaliśmy innego scenariusza niż nasz awans, więc cieszymy się, że nam się udało, bo wcale nie było łatwo - mówił natomiast Levy. Jak często ostatnio, dodał także: „Mój zespół pokazał charakter". My jednak wolelibyśmy, żeby trzecia drużyna poprzedniego sezonu T-Mobile Ekstraklasy ten charakter pokazywała już od początku meczu. Szczególnie w starciu z II-ligowcem.

Jakub Guder