Śląsk Wrocław Śląskopedia



T-Mobile Ekstraklasa, 13. kolejka - 25.10.2014, 15:30, widzów: 13966, sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń)

LECHIA GDAŃSK - ŚLĄSK WROCŁAW 1:4 (0:3)

LECHIA: Mateusz Bąk - Marcin Pietrowski, Rafał Janicki, Tiago Valente (46-Mavroudís Bougaḯdis), Nikola Leković, Maciej Makuszewski (79-Kevin Friesenbichler), Ariel Borysiuk, Daniel Łukasik, Stojan Vranješ (61-Piotr Wiśniewski), Bruno Nazário, Antonio Čolak

ŚLĄSK: Mariusz Pawełek - Paweł Zieliński, Piotr Celeban, Tomasz Hołota, Dudu Paraiba, Tom Hateley, Krzysztof Danielewicz, Flavio Paixao (88-Krzysztof Ostrowski), Sebastian Mila, Robert Pich (66-Kamil Dankowski), Mateusz Machaj (85-Lukáš Droppa)

pozycja w tabeli: 2


MEDIA O MECZU

Co to będzie, jak do gry wróci Marco? (Gazeta Wrocławska, 27.10.2014)

Piłkarze Śląska Wrocław nie oszczędzili zawodników Lechii Gdańsk w meczu przyjaźni 13. kolejki T-Mobile Ekstraklasy, wygrywając w Gdańsku 4:1 (3:0).

Mecz rozpoczął się wręcz idealnie dla Śląska. W 6 minucie rozpędzony Flavio Paixao wpadł w pole karne Lechii z lewej strony i oddał strzał, który po rykoszecie od jednego z obrońców całkowicie zaskoczył bramkarza Mateusza Bąka i podopieczni trenera Tadeusza Pawłowskiego prowadzili 1:0.

To trafienie sprawiło, że cała taktyka tymczasowego trenera gdańszczan Tomasza Untona wzięła w łeb. Zanim gospodarze otrząsnęli się ze straty pierwszej bramki... przegrywali już 2:0 i grali w dziesiątkę! W polu karnym na czystą pozycję wyszedł Sebastian Mila, ale nie zdołał oddać strzału, ponieważ został „wycięty' przez Ariela Borysiuka. Sędzia Bartosz Frankowski dobrze widział tę sytuację i bez wahania wskazał na 11 metr, a defensywnemu pomocnikowi Lechii pokazał czerwoną kartkę. Pewnym egzekutorem rzutu karnego okazał się Flavio Paixao i po 10 minutach Śląsk praktycznie zapewnił sobie kolejne trzy punkty.

Od tego momentu gracze Lechii starali się jeszcze przejmować inicjatywę, ale niewiele byli w stanie zdziałać przy bardzo dobrze zorganizowanej grze wojskowych, którzy na dodatek grali w przewadze. Piłkarze Śląska nie zamierzali osiadać na laurach. W dalszym ciągu to oni prowadzili grę, co zaowocowało kolejną bramką. Fantastyczną wrzutką z lewego skrzydła popisał się Dudu Paraiba, a ustawiony w linii z obrońcami Flavio w idealnym momencie ruszył do tego zagrania i pozostało mu tylko dostawić nogę. Stoperzy Lechii byli przekonani, że w tej sytuacji Portugalczyk był na spalonym. Mimo jeszcze kilku dobrych sytuacji dla gości w pierwszej połowie (m.in. Piotra Celebana, który z 5 metrów uderzał głową, ale trafił prosto w bramkarza gospodarzy), więcej bramek nie padło.

- Z meczu na mecz prezentujemy się coraz lepiej. Ciężko pracujemy na treningach i to teraz procentuje. Ćwiczymy warianty, które później realizujemy w trakcie meczu. Dla mnie jest to wyjątkowy mecz, bo jak wiadomo, grałem wcześniej w Lechii i bardzo chciałbym strzelić tu bramkę, ale mecz się jeszcze nie skończył - powiedział w trakcie przerwy Mateusz Machaj.

Po przerwie w dalszym ciągu to Śląsk prowadził grę i to wrocławianie dochodzili do kolejnych sytuacji bramkowych. Gol na 4:0 dla Śląska padł po kuriozalnym błędzie stoperów Lechii. Wprowadzony po przerwie Mawrudis Bugaidis zderzył się z Rafałem Janickim przy próbie przejęcia długiego podania Tomasza Hołoty i do futbolówki dopadł Flavio. Portugalczyk złapał na wykroku Bąka, decydując się na uderzenie z ok. 40 metrów. Piłka wpadła bramkarzowi gości „za kołnierz".

Wiadomo było, że już tylko kataklizm mógłby odebrać Śląskowi trzy punkty. Bezpieczny wynik wprowadził jednak nieco rozluźnienia w grę wrocławian, co udało się wykorzystać Lechistom. Honorową bramkę zdobył rezerwowy Kevin Friesenbichler, po bardzo ładnej dwójkowej akcji z Danielem Łukasikiem.

Niemający nic do stracenia gdańszczanie próbowali jeszcze zagrażać bramce strzeżonej przez Pawełka, dzięki czemu gracze Śląska mogli wyprowadzać groźne kontrataki. Z dobrej strony zaprezentował się wprowadzony po przerwie młody Kamil Bańkowski, ale ani on, ani jego koledzy nie byli już w stanie zdobyć kolejnej bramki.

- Jeszcze przed tym meczem obiecałem prezesowi naszego klubu, Pawłowi Żelemowi, który pracował również w Lechii Gdańsk, że rozegramy tutaj dobre spotkanie. Mówiąc na poważnie, ten mecz od początku dobrze nam się ułożył, bo szybko objęliśmy prowadzenie. Padły ładne bramki, długo potrafiliśmy utrzymać się przy piłce. Zagraliśmy tak, jak sobie wcześniej zaplanowaliśmy. Przy analizowaniu przeciwnika stwierdziliśmy, że trzeba Lechii zabrać największy atut, jaki ma, a zatem, jeśli ten zespół sam gra w piłkę, prowadzi grę, to gra dobrze. Chcieliśmy zdominować rywala i to nam się udało. Gratuluję całemu zespołowi. Uważam, że we wszystkich formacjach zagraliśmy na dobrym poziomie. Naszym celem w rundzie jesiennej jest pierwsza ósemka, a potem powalczymy o jak najwyższą lokatę - mówił na pomeczowej konferencji trener Śląska Wrocław Tadeusz Pawłowski.

Piotr Janas