Śląsk Wrocław Śląskopedia



Ekstraklasa, 1. kolejka - 19.07.2015, 18:00, widzów: 12662, sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce)

ŚLĄSK WROCŁAW - LEGIA WARSZAWA 1:4 (1:1)

ŚLĄSK: Mariusz Pawełek - Paweł Zieliński, Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Dudu Paraiba, Tomasz Hołota, Adam Kokoszka, Flavio Paixao, Marcel Gecov (62-Kamil Biliński), Krzysztof Ostrowski (56-Robert Pich), Jacek Kiełb (78-Michał Bartkowiak)

LEGIA: Dušan Kuciak - Bartosz Bereszyński, Jakub Rzeźniczak, Michał Pazdan, Tomasz Brzyski, Michał Żyro (78-Guilherme), Dominik Furman, Tomasz Jodłowiec, Nemanja Nikolić (90-Marek Saganowski), Michał Masłowski (46-Michał Kucharczyk), Aleksandar Prijović. Trener: Henning Berg

pozycja w tabeli: 16


MEDIA O MECZU

Śląsk bezradny w starciu z Legią (Gazeta Wrocławska, 20.07.2015)

To była trudna inauguracja sezonu we Wrocławiu. Śląsk przegrał z Legią aż 1:4. Wynik dobrze odzwierciedla to, co działo się na boisku.

W polskiej piłce „rotacja składem" to ostatnio gorący temat. Wszyscy dyskutują o tym, czy rotacja jest konieczna, ilu wymienić piłkarzy i czy właściwie przez nią Legia nie przegrała mistrzostwa. Tadeusz Pawłowski jeszcze do niedawna nie miał tego problemu, bo zwyczajnie nie dysponował w składzie tyloma wartościowymi zawodnikami. Teraz trochę armii mu przybyło, więc śmielej namieszał w składzie na inaugurujący ekstraklasowy sezon pojedynek z wicemistrzem Polski.

W niedzielę pierwszy raz w podstawowym składzie wyszedł Czech Marcel Gecov. Na ławce zasiedli Tom Hateley, Peter Grajciar oraz Robert Pich, którzy zaczynali mecz z Goeteborgiem od pierwszej minuty. Szansę na skrzydle dostał za to Krzysztof Ostrowski. Do drużyny - tak jak zapowiedział Pawłowski - wrócił też Flavio Paixao.

Legia też wyszła nieco inaczej usposobiona niż w Lidze Europy - z Michałem Masłowskim na lewej flance oraz dwoma nowymi napastnikami: Nemanją Nikoliciem oraz Aleksandarem Prijoviciem.

Gdyby nie ładne gole, to pierwszą połowę trudno byłoby uznać za wielkie widowisko. Większą inicjatywę miała Legia, która częściej utrzymywała się przy piłce i była zwyczajnie groźniejsza. Niebezpiecznie robiło się zwłaszcza na prawej flance, gdzie dobrze współpracowali Bartosz Bereszyński i Michał Żyro. Klarownych uderzeń legionistom jednak brakowało. Poważną szansę mieli właściwie tylko w 13 min., kiedy to z rzutu rożnego na długi słupek dośrodkował Tomasz Brzyski, a zamykający akcję Jakub Rzeźniczak uderzył głową w kierunku bramki. Mariusz Pawełek przeniósł jednak piłkę nad poprzeczką. Śląsk początkowo najbliżej gola był po strzale... Michała Pazdana. Niewiele brakowało, by stoper Legii pięknie przelobował Dusana Kuciaka.

W 28 min. WKS wyszedł na prowadzenie. Piłkę dorzucał Paweł Zieliński, a Flavio piękną główką z dalszej odległości umieścił ją w okienku. Wrocławianie z prowadzenie cieszyli się ledwie 5 min. Wyrównał Dominik Furman niezłym strzałem z rzutu wolnego, ale pomógł mu zarówno wrocławski mur, jak i Pawełek - oboje stali jak wryci.

Druga połowa dla gospodarzy zaczęła się fatalnie. Legia wyszła na prowadzenie po kolejnym stałym fragmencie gry. Bramkę po rzucie rożnym głową strzelił Tomasz Jodłowiec, dla którego był to czwarty gol strzelony Śląskowi, od kiedy przeniósł się do Warszawy. Od tego momentu drużyna Henninga Berga się rozkręciła. Coraz groźniejszy był Prijović i gdyby nie dobre interwencja Pawełka, to spotkanie szybko byłoby rozstrzygnięte. Tadeusz Pawłowski tymczasem ściągnął szybko słabego Ostrowskiego (jego vis a vis Masłowski nie wyszedł już na drugą połowę), a chwilę potem wprowadził Kamila Bilińskiego. Cały czas brakowało jednak kogoś, kto wziąłby ciężar gry na siebie, rozegrał akcję.

W 71 min. było już po meczu. Goście przejęli piłkę pod własnym polem karnym, Furman przebiegł praktycznie całe boisko, podał do Nikolicia, a ten pięknym uderzeniem w okienko podwyższył na 3:1. Rozmiary porażki mógł zmniejszyć w 80 min. Robert Pich. Słowak zdecydował się na indywidualną szarżę środkiem boiska, wpadł w szesnastkę, ale uderzenie mu już nie wyszło. Udało się za to strzelić jeszcze raz Legii - wynik na 4:1 ustalił ponownie Nikolić.

Nie ma co czarować - inauguracja sezonu we Wrocławiu wypadła fatalnie, a Śląsk wyglądał bardzo źle. Oby to była tylko zasłona dymna przed rewanżem z IFK Goeteborg.

Jakub Guder