Śląsk Wrocław Śląskopedia



Liga Europejska, 2. runda eliminacyjna, 2. mecz - 23.07.2015, 19:00, widzów: 10823, sędzia: Serdar Gözübüyük (Holandia)

IFK GOETEBORG - ŚLĄSK WROCŁAW 2:0 (0:0)

IFK: John Alvbage - Emil Salomonsson, Mattias Bjärsmyr, Thomas Rogne, Haitam Aleesami, Jakob Ankersen, Gustav Svensson, Sebastian Eriksson, Soren Rieks, Gustav Engvall (87-Tom Pettersson), Mikael Boman (79-Martin Smedberg-Dalence)

ŚLĄSK: Mariusz Pawełek - Paweł Zieliński (87-Mateusz Machaj), Piotr Celeban, Adam Kokoszka, Dudu Paraiba, Tomasz Hołota, Tom Hateley, Flavio Paixao (76-Marcel Gecov), Peter Grajciar (68-Kamil Biliński), Robert Pich, Jacek Kiełb


MEDIA O MECZU

Koszmarne pięć minut (Gazeta Wrocławska, 24.07.2015)

Śląsk Wrocław przegrał na wyjeździe z IFK Goeteborg 0:2 i żegna się z tą edycją Ligi Europy. Szwedom wystarczyło zaledwie pięć minut, by strzelić dwa gole, i to oni cieszą się z awansu.

Można grać ładną, kombinacyjną piłkę, ale w tym sporcie liczą się bramki. Tych w Goeteborgu Śląsk nie strzelił i zakończył udział w europejskich pucharach.

Informacją dnia od rana w szwedzkich mediach było to, że Duńczyk Lasse Vibe, najlepszy strzelec drużyny, przechodzi do klubu angielskiej Championship Brentford za 1,4 mln euro, a to oznacza, że ze Śląskiem nie zagra. W południe IFK potwierdziło transfer na swojej stronie internetowej. Negocjacje prowadzone były co prawda dużo wcześniej, ale właściwie wszyscy - nawet pracownicy klubu z Goeteborga - dowiedzieli się o tym dopiero wczoraj rano.

Przed meczem w drugim co do wielkości mieście Szwecji było spokojnie, ale do czasu. Około godziny 15 grupka pseudokibiców z Krakowa i Gdańska próbowała zaatakować pub, w którym tradycyjnie zbierają się przed meczami kibice IFK, ale ostatecznie napastnicy... uciekli poza miasto, gdzie - jak zapewniała policja -już zostali. Ostatecznie na stadion dotarło mniej niż zapowiadanych 500 wrocławian.

Spotkanie początkowo mogło się podobać. Przy kameralnym stadionie Gamla Ullevi przypominało trochę mecz w lidze angielskiej, oczywiście z zachowaniem proporcji. Akcje często przenosiły się z jednej połowy na drugą, było przy tym dużo zaangażowania z obu stron. WKS wydawał się drużyną minimalnie lepszą, lepiej operował piłką, chociaż IFK konsekwentnie grało swoje: podanie na skrzydło i dośrodkowanie. Znakomitą okazję miało w 26 min, ale uderzenie z bliska Bomana jakoś obronił Pawełek. Goście trochę przyspieszyli pod koniec pierwszej połowy. W 42 min prawie z 30 metrów strzelał Tomasz Hołota, ale John Alvbage obronił.

Wydawało się, że Śląsk ma wszystko pod kontrolą, ale druga część meczu zaczęła się fatalnie - po kwadransie było 0:2. Zaczęło się od tego, że pseudokibice z Polski odpalili race i świece dymne. Jedna z rac wylądowała na murawie, co skrzętnie zanotował delegat UEFA. W tym samym czasie gola na 0:1 strzelił Gustav Engvall, który dostał prostopadłe podanie z głębi pola. Nie minęło pięć minut, a mieliśmy 0:2. Tym razem błąd Pawełka wykorzystał Mikael Boman. Wrocławski bramkarz minął się z piłką i... napastnikiem.

Po pierwszym trafieniu Tom Hateley uspokajał jeszcze swoich kolegów, ale po drugim drużyna straciła pewność siebie, a IFK szło za ciosem. Na szczęście udało się opanować sytuację, ale czas mijał, a bramki kontaktowej nie oglądaliśmy. Wreszcie do dobrej okazji doszedł Jacek Kiełb, ale niepilnowany posłał piłkę głową nad poprzeczką.

Już do końca pojedynku piłkarze Pawłowskiego nie mieli klarownych sytuacji, a Szwedzi - owszem. Do gry przyjezdnych niewiele wnieśli też rezerwowi - Kamil Biliński oraz Marcel Gecov. Porażka boli, bo z pewnością Śląsk nie był gorszy od IFK, ale nie strzelał goli, a to przecież liczy się w piłce. No i te proste, powtarzające się błędy...

Jakub Guder