Śląsk Wrocław Śląskopedia



Ekstraklasa, 13. kolejka - 11.11.2008, 19:45, widzów: 8000, sędzia: Marcin Wróbel (Warszawa)

RUCH CHORZÓW - ŚLĄSK WROCŁAW 1:2 (0:0)

RUCH: Krzysztof Pilarz - Wojciech Grzyb, Rafał Grodzicki, Maciej Sadlok, Krzysztof Nykiel, Marcin Zając, Maciej Scherfchen (54-Marcin Sobczak), Grzegorz Baran, Michał Pulkowski (82-Pavol Baláž), Tomasz Brzyski - Piotr Ćwielong (64-Remigiusz Jezierski)

ŚLĄSK: Jacek Banaszyński - Krzysztof Wołczek, Piotr Celeban, Dariusz Sztylka (58-Zbigniew Wójcik), Mariusz Pawelec, Krzysztof Ostrowski (85-Marek Gancarczyk), Antoni Łukasiewicz, Sebastian Dudek, Sebastian Mila (76-Vuk Sotirović), Janusz Gancarczyk, Tomasz Szewczuk

pozycja w tabeli: 6


MEDIA O MECZU

Świetny ruch Śląska (Gazeta Wrocławska, 12.11.2008)

Przed meczem w Chorzowie trener Śląska Ryszard Tarasiewicz zapowiadał kilka zmian w wyjściowym składzie. Częściowo z powodu urazów (Vladimir Cap), częściowo nadmiaru żółtych kartek (Krzysztof Ulatowski), częściowo zaś z powodu słabszej dyspozycji w sobotnim spotkaniu z Piastem Gliwice (Przemysław Łudziński). Dzięki temu na murawie pojawili się m.in. Tomasz Szewczuk i Antoni Łudziński. Obaj należeli do wyróżniających się aktorów wczorajszego widowiska, choć tak naprawdę za zwycięstwo w Chorzowie wielkie brawa należą się całej wrocławskiej drużynie.

Śląsk zagrał we wtorek bardzo mądrze taktycznie. Piłkarze Tarasiewicza nie rzucili się na Ruch, lecz dali mu się wyszumieć. Gospodarze atakowali przez większą część pierwszej połowy, ale tak naprawdę tylko bili głową w mur świetnie zorganizowanej defensywy WKS-u (prym wiódł w niej zwłaszcza kapitan Dariusz Sztylka).

Ruch atakował głównie prawą stroną boiska. Swoją szybkość starał się wykorzystać Marcin Zając. Pod bramkę Śląska zapędzał się także kapitan chorzowian Wojciech Grzyb, ale koledzy nie potrafili zrobić użytku z jego dośrodkowań. Gospodarze kilka razy obsłużyli prostopadłymi podaniami Piotra Ćwielonga, lecz ich jedyny napastnik, nawet jeśli znalazł się z piłką sam przed bramkarzem, to i tak nie zdołał uderzyć groźnie na bramkę rywali. Najbliższy zdobycia gola był Zając, który dobiegł do bezpańskiej piłki po zablokowanym strzale Ćwielonga i uderzył z 15 m w tzw. krótki róg, lecz Jacek Banaszyński w ostatniej chwili sparował futbolówkę na róg.

Wrocławianie przed przerwą ograniczali się do strzałów z dystansu. Celowali w tym zwłaszcza Sebastian Dudek i Janusz Gancarczyk. Po tych uderzeniach piłka szybowała jednak nad poprzeczką bramki Krzysztofa Pilarza. Gancarczyk mógł również wywalczyć rzut karny, ale nieoczekiwanie sędzia nie dopatrzył się przewinienia w ataku Wojciecha Grzyba na dynamicznego skrzydłowego wrocławian.

Taktyka Śląska najwyraźniej uśpiła gospodarzy. Po zmianie stron wrocławianie ruszyli do bardziej odważnych ataków i już po chwili przyniosło to efekty. Najpierw po świetnej wrzutce Krzysztofa Ostrowskiego gola strzałem głową zdobył Szewczuk. Chwilę później sytuację sam na sam z bramkarzem wykorzystał Janusz Gancarczyk i lekko przerzucając piłkę nad Pilarzem zdobył drugiego gola.

Trzy minuty potem goście mogli postawić kropkę nad "i". Po strzale Szewczuka bramkarz Ruchu odbił piłkę przed siebie, a nadbiegający Sebastian Mila z 3 m przeniósł piłkę nad poprzeczką.

- Dzięki tej sytuacji chyba zaistnieję w serwisie Youtube.pl. Dobre i to - śmiał się po meczu Mila, choć równie dobrze mogło mu nie być do śmiechu. Gdyby wykorzystał swoją sytuację, byłoby po meczu. A tak doprowadził do nerwowej końcówki. Ruch bowiem szybko się otrząsnął i zaczął coraz groźniej atakować.

Trener Bogusław Pietrzak wpuszczał na boisko kolejnych napastników, ale miejscowi znów zagrali bardzo nieskutecznie. Udało im się strzelić jedynie honorowego gola autorstwa Marcina Zająca, który wykorzystał podanie Remigiusza Jezierskiego.

- Zupełnie przespaliśmy pierwszy kwadrans drugiej połowy. Później goniliśmy wynik, ale udało nam się strzelić tylko jednego gola - kręcił głową niezadowolony Marcin Zając.

Zadowolony był za to najaktywniejszy na boisku Janusz Gancarczyk.

- Nasza wygrana była w pełni zasłużona. Gdybyśmy już w pierwszej połowie zdobyli bramkę, byłoby nam jeszcze łatwiej - mówił zawodnik, który zdobył we wtorek czwartą bramkę w ekstraklasie.

Podobnego zdania był szkoleniowiec wrocławian:

- Dziękuję zawodnikom za bardzo dobrą grę i duże zaangażowanie. Obawiałem się Ruchu, ale okazało się, że byliśmy dobrze przygotowani motorycznie do tego spotkania. Nasze zwycięstwo było w pełni zasłużone. Gdybyśmy mieli więcej szczęścia, to mogliśmy w Chorzowie wygrać jeszcze wyżej - stwierdził Ryszard Tarasiewicz.

Śląsk wygrał w Chorzowie, ale jeszcze nie zakończył morderczego maratonu. Już w piątek (godz. 20, transmisja w Canal Plus) zmierzy się w Warszawie z Legią. Niestety, wszystko wskazuje na to, że wrocławianie zagrają w stolicy bez swojego kapitana. Dariusz Sztylka chwilę po golu Gancarczyka musiał opuścić murawę. Pierwsza diagnoza - naderwanie przyczepu mięśnia przywodziciela w prawej nodze. Na szczęście w tym sezonie WKS udowodnił, że ma w składzie wartościowych zmienników.

Michał Mazur, Jacek Sroka